niedziela, 28 października 2018

Ten czas, który był. Wspominajmy ich zawsze i kochajmy zawsze. Nasi zmarli.

.                           Kochani.

                           Zaduma.

 Zbliża się dzień zaduszny a potem Wszystkich Świętych.
Wielu z nas wybierze się na cmentarz by w ciszy, spokoju i zadumie spędzić kilka chwil przed grobami swoich bliskich.
Nie wiem czy Wy też tak macie ale ja czasem na głos, częściej w myślach rozmawiam ze zmarłymi.
Podobno ich dusze są przy nas zawsze ale kiedy widzę wieczorem te płonące znicze...wydaje mi się, że wówczas są najbliżej.



                              Bezkres.

 Kocham to uczucie kiedy cmentarz wygląda jakby płonął... Łuna, która delikatnie unosi się nad cmentarzem wygląda jakby otulała tych wszystkich zmarłych.
Jakby ich dusze koniecznie chciały w tym ogniu umieść się wyżej i wyżej.
Być blisko niebios i Boga.
Atmosfera jest niesamowita.
Na dworze jest zimno, buro i ponuro.
Ale tam.
W tamtym miejscu dzieje się magia.
Pewnie teraz ktoś z Was pomyślał o komercja i nadmuchane święto.
Ale ja nie o tym.

                          Pamiętam.

 Kiedy pochylam się nad mogiłą mojego taty i zamykam oczy czuję jakby przy mnie był.
Przypomina mi się jegi ciepły głos, to jak po mnie przyjeżdżał w nocy na rowerze bo nie mieliśmy samochodu.
Jak mówił do mnie i do siostry: "moje rybki kochane".
 Wiatr, ktory owiewa moją postać jakby szepcze mo do ucha te same słowa. Kiedy otwieram oczy widzę te płonące znicze i nie czuję jakiejś pustki. Czuję, że on jest i to teraz przy mnie blisko.
Kochałam i bardzo go kocham i będę kochała zawsze.
 Patrzę na grób obok.
Tu leżą moi dziadkowie.
Kiedy zatrzymam się dłużej myślą przy nich widzę moją babcię Gertrudę, która gładzi mnie po włosach za uchem.
Ten dotyk to jak dotych anioła zatrzymany i pielęgnowany w moich najgłębszych i najpiękniejszych wspomnieniach z dzieciństwa.
 Dziadek, który chuśtał nas ma kolanach.
Z drugiej strony mój chrzestny.
Odszedł z powodu choroby.
Też kawał dzieciństwa z nim spędziłam.
I to on zamiast taty poprowadził mnie kiedyś do ołtarza. A wcześniej trzymał do chrztu.
 Teraz leżą pod ciemną i zimną ziemią.
Jedyne ciepło to nasza pamięć i modlitwa.
Nie każę każdemu wierzyć, że są w niebie.
W każdym razie mam nadzieję a raczej wierzę, że są w lepszym miejscu i są szczęśliwi.
Kibicują mi w życiu i cieszą się z moich sukcesów.
Znowu zamykam oczy.
Widzę uśmiechnięta Trudzię, wesołego Romka.
I Cześka, który poucza mnie jak mam coś wykonać.
 Boże ile ja bym dała za jego kilka słów, które mnie kiedyś denerwowały...
Teraz mogę pójść na cmentarz, zapalić znicz, zamknąć oczy i spotkać go w marzeniach.
Kocham ich wszystkich.

                                Przemijanie.

 Te znicze wkrótce zgasną. Tak jak zgasły oczy tych, dla których je zapaliśmy.
Ale czy ten ogien nie zamieni się na inny?
Czy nie przyjdziesz nad ten grób zmówic modlitwy też w grudniu.
A może bedziesz wolał w styczniu, lutym, marcu...
Zaświecisz kolejną świeczkę. I kolejną.
Za rok następna. Za 10 lat...
Znowu ktoś odejdzie w tym czasie. Ktoś bliski i kochany.
Jednakże na jego miejsce przybędzie kolejna duszyczka. Wniesie w nasze serca dużo wiary, nadzeji i miłości...

 Zatrzymajmy się nad grobami bliskich w zadumie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz